Szkolenie kota nie wymaga jakiejś tajemnej wiedzy, ale będzie miało sens tylko wtedy, gdy poznamy właściwy mu mechanizm uczenia się. Kot ma reputację zwierzęcia nieprzewidywalnego, ale w rzeczywistości łatwo się dostosowuje i uczy się tak samo jak wszystkie ssaki, nie wyłączając psów.
Koty są równie bystre jak psy. Po prostu mają odmienne motywacje i priorytety, a ponieważ wiedza o tym jest mało rozpowszechniona, zyskały opinię nienadających się do tresury. Nic bardziej mylnego: właściciele kotów mogą uzbroić się w wiedzę i umiejętności i bez trudu wpłynąć na zachowania swoich podopiecznych, nie tylko dla własnej satysfakcji, lecz także dla dobra zwierząt. Kota można nauczyć, że pewne codzienne sytuacje, których instynktownie unika, takie jak czesanie czy umieszczanie w koszyku transportowym, mogą być przyjemnym doświadczeniem, a nie czymś budzącym lęk. Co więcej, znajomość mechanizmu uczenia się kotów jest także kluczem do zrozumienia ich powszednich zachowań, gdyż są to zwierzęta o wiele bardziej wrażliwe, niż by to wynikało z ich reputacji upartych i niezależnych.
Wielu właścicieli nie zdaje sobie sprawy, że ich koty cały czas się uczą. Kiedy zapytaliśmy panią Smith, czy jej zdaniem Smoky, jej kotka, dużo się nauczyła w ciągu ostatniego tygodnia, oto, co odpowiedziała:
Smoky właściwie niczego się ostatnio nie nauczyła, bo większość tygodnia spędziła w domu. Zwykle włóczy się po okolicy, kiedy jestem w pracy, ale nie cierpi być mokra, a mieliśmy kilka dni okropnego deszczu. Jest naprawdę słodka i przymilna, lubi leżeć u mnie na kolanach i przytulać się, ale prawdę mówiąc, w tym tygodniu była trochę denerwująca. Miałam akurat wolne i postanowiłam upiec coś dobrego, bo nie mogłam wyjść do ogródka, a Smoky mi się naprzykrzała. Wskakiwała na blat kuchenny, na którym wyrabiałam ciasto. Kilka razy musiałam ją strofować, stawiać na podłodze, krzyczeć na nią. A kiedy wstawiłam ciasto do piekarnika i chciałam odebrać maile, usiłowała mi wleźć na klawiaturę. Można by pomyśleć, że skoro ją wyłajałam, to jej wystarczy i pozwoli mi zająć się własnymi sprawami, ale gdzie tam. W końcu musiałam ją wcześniej nakarmić, żeby dała mi spokój. Dzisiaj pogoda się poprawiła, ale Smoky, zamiast pójść zaczerpnąć świeżego powietrza, wolała zostać w domu i dalej mi przeszkadzać. Doprowadzała mnie do szału.
Pani Smith najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy nie tylko z tego, jak wiele Smoky się nauczyła w ciągu tych kilku deszczowych dni, lecz także z tego, w jak dużym stopniu sama nieświadomie wpłynęła na ten proces.
Z zachowania Smoky wynika przede wszystkim to, iż kotka nauczyła się już, że na dworze w czasie deszczu jest zimno i mokro, więc lepiej siedzieć w domu, gdzie jest ciepło i sucho. Nauczyła się również, że jej właścicielka nie każdego dnia wychodzi do pracy, lecz czasem zostaje w domu. Smoky lubi jej towarzystwo, więc wie, że opłaca się wtedy zrezygnować z wędrówek po okolicy. Zauważyła jednak także, że pani Smith zajmuje się niekiedy sprawami zupełnie innego rodzaju i nie poświęca czasu swojej ulubienicy. Wciskając się pomiędzy panią Smith i przedmioty, którymi się posługuje – stolnicę czy laptop – kotka zwracala na siebie uwagę. Pani Smith sądziła, że Smoky rozumie, o co chodzi, kiedy zdejmuje się ją ze stołu i prosi, żeby nie przeszkadzała. Ale kiedy człowiek bierze kota na ręce i przemawia do niego, zwierzęciu kojarzy się to pozytywnie. To nieważne, że pani Smith mówiła: „Niegrzeczna dziewczynka!”. Smoky odbierała tylko ton głosu – który był łagodny – i dostrzegała, że wskakiwanie na stół kończy się przytulaniem. Nawet jeszcze lepiej: kiedy powtórzyła to kilkakrotnie, dostała wcześniej jeść – strzał w dziesiątkę! Nauczywszy się, że kiedy przeszkadza swojej pani w jej zajęciach, przyciąga jej uwagę i – bonus! – otrzymuje pokarm, będzie próbowała tych samych zachowań nazajutrz. Pani Smith niechcący nauczyła swoją kotkę, że może w ten sposób osiągnąć korzyści (przeszkadzanie człowiekowi owocuje zdobyciem jedzenia). Gdyby wiedziała, w jaki sposób koty się uczą, mogłaby postąpić nieco inaczej, zyskując czas dla siebie i nie rozczarowując Smoky.
Koty uczą się nieustannie, niezależnie od tego, czy świadomie staramy się coś im wpoić, czy nie. Niektóre skojarzenia utrwalają im się od pierwszego razu, zwłaszcza gdy chodzi o doznania nieprzyjemne. Na przykład kot, który zawędrował do ogrodu sąsiadów i został pogoniony przez tamtejszego psa, natychmiast uczy się, że nie należy tam się nigdy zapuszczać, a w każdym razie nie wtedy, gdy pies jest w zasięgu wzroku. Inne przypadki wymagają kilkakrotnych powtórzeń, zanim nauka się utrwali i kot zmieni na stałe swoje postępowanie. Na przykład nowa osoba w domu musi kilkakrotnie poczęstować zwierzę smakołykami, zanim zacznie się ono do niej odnosić przyjaźnie.
Różne doświadczenia są rozmaicie postrzegane przez kota. Niektóre mogą być jednoznacznie pozytywne, inne jednoznacznie negatywne, a wiele ma charakter neutralny (co oznacza, że kot albo nie dostrzegł ich konsekwencji, albo uznał je za nieistotne). Kolejne przeżycia mogą wzmocnić to, czego kot wcześniej się nauczył w określonej sytuacji (jeśli skutki będą te same), lub zapoczątkować naukę czegoś innego (jeśli skutki są odmienne, na przykład poprzednio były przyjemne, a teraz są już mniej przyjemne). Wszystkie te doświadczenia i ich konsekwencje są przetwarzane w mózgu kota. Tam przebiega proces uczenia się, zachowywane są wspomnienia i wzbudzane emocje. To z kolei wpływa na postawę zwierzęcia nie tylko w chwili bieżącej, lecz także w przyszłości.
Najprostszy mechanizm uczenia się – wspólny wszystkim istotom posiadającym system nerwowy, od robaków do człowieka, i tak prosty, że można wątpić, czy zasługuje na miano uczenia się – to habituacja. W tym procesie zwierzę uczy się ignorować te elementy środowiska, które nie mają na nie żadnego szczególnego wpływu, a zatem są nieistotne. Poprzez powtarzający się kontakt z takimi obiektami lub sytuacjami kot uczy się postrzegać je jako nieszkodliwe i nie zwracać na nie uwagi. W przypadku zwierzęcia tak hojnie wyposażonego w organy zmysłów jak kot ciągłe skupianie się na sprawach nieistotnych rozpraszałoby uwagę i odciągało ją od czynników mogących decydować o przeżyciu – na przykład bliskości potencjalnej ofiary lub silniejszego drapieżnika. Uczenie się przez habituację jest zatem istotne dla przetrwania. Na przykład kociak, który trafił do nowego domu, może być wystraszony dźwiękiem komórki swojego nowego właściciela, ale jeśli usłyszy go kilkakrotnie, nauczy się, że ten sygnał nie zwiastuje niczego istotnego, więc przestanie reagować na odgłos telefonu. Używając terminologii fachowej, powiemy, że nastąpiła habituacja tego dźwięku. Habituacja jest więc ważnym procesem uczenia się, nie tylko dla kociąt, lecz także dla dorosłych kotów wchodzących w nowe środowisko, na przykład zmieniających właściciela. Koty tak samo jak my muszą nauczyć się, co jest dla nich ważne, a co nie, choćby po to, żeby uniknąć przeciążenia wrażeniami zmysłowymi.
Sensytyzacja (adaptacja sensoryczna) jest przeciwieństwem habituacji. W tym przypadku powtarzająca się sytuacja wywołuje coraz silniejszą reakcję zwierzęcia, inaczej niż przy habituacji, kiedy reakcja słabnie i ostatecznie zanika. Zasadnicza różnica polega też na tym, że chodzi o coś, co kot instynktownie ocenia jako nieprzyjemne. Na przykład po kilku przykrych przeżyciach podczas wizyt w przychodni weterynaryjnej, takich jak zastrzyki, kot może zacząć się bać lekarza, nawet jeśli przy następnych okazjach ten będzie odnosić się do kota z czułością i nie sięgnie po strzykawkę. Ponadto jeśli kot będzie wyczulony na określoną sytuację, może reagować w ten sam sposób w innych, ale zbliżonych okolicznościach. Na przykład może zachowywać dystans lub bać się osób, które po prostu wyglądają podobnie, mają podobny ton głosu lub nawet pachną tak jak weterynarz. Sensytyzacja to silny mechanizm obronny pomagający kotu unikać wszystkiego, co potencjalnie może być niebezpieczne. Jednym z naszych celów podczas szkolenia będzie nauczenie kota, że spotkań z weterynarzem – i licznych innych sytuacji – nie musi postrzegać jako zagrożenia. Czyli musimy zapobiegać sensytyzacji, zanim do niej dojdzie.
Zarówno habituacja, jak i sensytyzacja zmieniają intensywność już ukształtowanych reakcji kota, ale nie pomagają mu w wypracowywaniu nowych reakcji. Do tego niezbędne są bardziej wyrafinowane mechanizmy uczenia się. Najprostszy z nich, znany jako warunkowanie klasyczne, zachodzi, kiedy kot stwierdza, że pewne szczególne zdarzenie w sposób wiarygodny zapowiada coś, co stanie się później. Jeśli kot miauczy i biegnie do swojego pana na dźwięk otwierania szafki, w której przechowywana jest jego karma, to znaczy, że poddał się warunkowaniu klasycznemu. Nauczył się, że odgłos otwieranych drzwiczek (sam w sobie nieniosący żadnego znaczenia) zapowiada, że zaraz zostanie nakarmiony. Wystarczy kilka powtórzeń sytuacji, w której ten dźwięk bezpośrednio poprzedza pojawienie się jedzenia, by stał się on dla kota wiarygodną zapowiedzią. Od tej pory ów specyficzny dźwięk będzie wyzwalać w kocim mózgu doznania równie pozytywne jak zapach lub smak pożywienia. Kot nie musi się uczyć, że dobrze się poczuje, jedząc coś smacznego; to jest odruch bezwarunkowy. Musi się natomiast nauczyć, że podobne uczucia mogą wzbudzać także inne zjawiska, nie tylko smak czy widok pokarmu. W tym przypadku jest to dźwięk otwierania szafki. Ten proces uczenia się wymaga konsekwentnego połączenia dwóch zjawisk – odgłos otwieranych drzwiczek musi zawsze bezpośrednio poprzedzać wydanie kotu pożywienia. Początkowo kot może popełniać błędy, na przykład reagować na odgłos otwierania którejkolwiek z kuchennych szafek, ale zwykle z czasem uczy się doprecyzowywać swoją wiedzę i wie już, że tylko specyficzny dźwięk tej konkretnej szafki zapowiada karmienie.
Warunkowanie klasyczne pomaga kotu lepiej rozumieć otoczenie, ale żeby jego zachowanie uległo zmianie, potrzebne jest warunkowanie instrumentalne. Uwzględnia ono wpływ własnych działań kota na jego samopoczucie, a zatem decyduje o tym, jak zwierzę zachowa się następnym razem. Konsekwencje dowolnego zachowania można podzielić na cztery różne typy.
Zjawisko warunkowania instrumentalnego tłumaczy, dlaczego postawa pani Smith skłoniła jej kotkę do ciągłego wskakiwania na stół i przeszkadzania jej w pracy. Pozytywne odczucia związane z pieszczotami, przyjaznym tonem głosu i karmieniem zachęciły zwierzę do powtarzania tych zachowań (konsekwencje typu 1). Używając bardziej naukowej terminologii, powiedzielibyśmy, że zachowania były wzmacniane. Kotka odkryła, że postępując w ten sposób, może spodziewać się nagrody, a zatem będzie skłonna zrobić to samo ponownie, żeby osiągnąć ten sam pozytywny rezultat.
Przeczytaj także:
Fragment pochodzi z książki Naucz się kocie | Wydawnictwo Czarna Owca